Katarzyna Tusk rzadko opowiada publicznie o swoim życiu prywatnym. Blogerka zrobiła teraz jednak wyjątek. Młoda mama zwierzyła się za pośrednictwem Instagrama, że w sylwestra jej czteromiesięczna córeczka trafiła do szpitala. Córka polityka poinformowała, że być może była to ostatnia chwila na uratowanie dziecka.

Reklama

Córeczka Kasi Tusk trafiła do szpitala

Katarzyna Tusk 31 grudnia napisała na swoim profilu na Instagramie, że trafiła z młodszą córeczką do szpitala, gdy ta bardzo źle się poczuła. Przyznała także, że choć lekarze na początku ją uspokajali, to jej matczyna intuicja wygrała: „Trafiłyśmy tutaj podobno w ostatniej chwili, chociaż jeszcze dzień wcześniej uspokajano mnie, że nic nie daje powodów do zmartwienia i po niedawnym zachorowaniu moich dzieci na koronawirusa, mogę już odetchnąć spokojnie. Intuicja mamy to jednak najczulsze i najrzetelniejsze badanie diagnostyczne”.

Córka Donalda Tuska wyznała także, że niewiele brakowało, by doszło do tragedii. „Kwestia kilkunastu, a może nawet kilku godzin, nim doszłoby do sepsy, bo parametry stanu zapalnego były już bardzo niepokojące i pogarszały się dosłownie z chwili na chwilę” – napisała.

Dziecko zostało poddane wielu badaniom, by wykluczyć między innymi zapalenie opon mózgowych: „Z małego i słabnącego ciałka trzeba było pobrać płyn mózgowo-rdzeniowy, aby wykluczyć zapalenie opon (w trybie pilnym, więc o żadnym znieczuleniu nie było mowy) i zrobić całą serię mniej i bardziej inwazyjnych badań, na których widok chyba każdej mamie robi się słabo”.

Przyczyna złego stanu zdrowia dziecka

Blogerka zdradziła również przyczynę stanu zdrowia dziewczynki. Organizm córki Kasi Tusk został osłabiony w wyniku koronawirusa, na którego niedawno chorowała. Infekcja rozwinęła się bardzo szybko, nie dając prawie żadnych objawów: „Nikt nie ma wątpliwości, że organizm mojej malutkiej córeczki został osłabiony przez koronawirusa, którego przechodziła chwilę wcześniej i to dlatego infekcja bakteryjna, do której pewnie w ogóle by nie doszło, gdyby nie COVID, rozwinęła się w tak galopującym tempie, nie dając przy tym prawie żadnych objawów. Niestety poważne infekcje wirusowe często torują drogę bakteriom”.

Zobacz także

Ostrzeżenie przed brakiem szczepień

Kasia Tusk napisała również, że jej dzieci są jeszcze zbyt małe, by mogły przyjąć szczepionkę na koronawirusa: „Ja nie mogłam zaszczepić dzieci, bo są jeszcze za małe (4 miesiące i niecałe 3 latka), ale nie chcę nawet myśleć, co czują mamy kilkulatków leżących w szpitalu z tych samych powodów, które nie zdecydowały się na ich szczepienie (lub po prostu nie zdążyły jeszcze tego zrobić) i przeżywają teraz podobne do moich emocje. Jestem z nimi całym sercem”.

Blogerka napisała swoją historię, by przestrzec inne mamy i zachęcić do szczepienia dzieci przeciw COVID-19.

„Wiem, że do niektórych z nas bardziej przemawiają osobiste historie ludzi, których znamy, a nie opinie ekspertów zza szklanego ekranu. Obiecałam więc sobie, że jeśli tylko moja córeczka względnie lepiej się poczuje, to napiszę tu parę słów o tym, aby może chociaż jedną z Was zachęcić do zaszczepienia swojej pociechy i uniknięcia tym samym groźnych powikłań. Ja wiele bym dała, aby móc oszczędzić mojej córeczce bólu, długotrwałej antybiotykoterapii i pobytu w szpitalu. Jak każda mama” – napisała.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama