Reklama

Najpierw pojawia się świadomość, że coś muszę zrobić ze zbędnymi kilogramami, potem zbiera się siła, by działać, a następnie determinacja, by w walczyć. Niestety potem nadchodzi... pokusa. Chyba właśnie to jest największym wyzwaniem w całym procesie odchudzania. Ciągle kusi, by odpuścić sobie trening, by na szybko kupić fast food, by dziś skusić się na ciasto w pracy, przecież koleżanka ma urodziny tylko raz w roku... Odchudzenie to nie tylko strata zbędnych kilogramów, ale walka ze sobą i ze swoimi słabościami.

Reklama

Jak przetrwałam?

Rozpoczęcie procesu odchudzania oznacza jednocześnie rezygnację z wielu przepysznych rzeczy: pączka do porannej kawy, całej tabliczki ulubionej czekolady po obiedzie, kebaba na mieście, czy chipsów do wieczornego seansu... brzmi strasznie! Lista rzeczy na "nie" jest tak długa, że w końcu człowiek się kusi i szlag trafia te wszystkie dni mozolnego odchudzania. Jak sobie radzę? Od kilku tygodni nie tylko się odchudzam, ale trenuję silną wolę. Zamiast skupiać się na tym, czego jeść nie mogę, koncentruję się na tym, co mogę zjeść, a podstawą jest dobry pan! Tu z pomocą przyszedł mi plener diety bodykey.

Na moim internetowym profilu mam gotową propozycję wszystkich posiłków na każdy dzień. Zamiast listy zakazów mogę się więc skupić na olbrzymiej ilości możliwości. Na platformie bodykey mam do wyboru tysiące przepisów i nie jest to tylko sałata! Miłym zaskoczeniem są przepisy na zdrowe lody, spaghetti czy tortille!

Każdego dnia otrzymuję zbilansowany jadłospis na cały dzień dostosowany idealnie pode mnie. Dużym udogodnieniem jest możliwość modyfikowania dania, na które nie mam ochoty. Po dokonaniu podmiany od razu widzę, czy "zamiennik" wpasowuje się idealnie w moje potrzeby.

Do wyboru są zarówno proste przepisy, jak i te trudniejsze. Osoba, która nie lubi gotować, otrzymuje gotowe kompendium. Natomiast osoba gotująca z łatwością szybko załapie, jakie składniki, w jakich ilościach łączyć, by się cieszyć nie tylko zdrową, ale idealnie zbilansowaną dietą. Mogę także wybrać gotowy produkt bodykey.

Reklama

Powróćmy do wyzwań

Koncentrując się dokładnie na tym, jakie posiłki mam zaplanowane na dany dzień, nie pozwalam sobie na podjadanie (czyli ekstra ciasto od koleżanki odpada). Prawdziwym wyzwaniem są jednak rodzinne spotkania czy wyjścia ze znajomymi. Jeśli wiem, że będę szła gości, wcześniej zastanawiam się nad tym, co zjem (wiem, że to trudne)! Jednak jest znacznie łatwiej pomyśleć sobie wcześniej "ok, będzie to pora mojej kolacji - co zjadłabym na kolację?" i staram się wybrać coś podobnego i w podobnej ilości, zamiast obiadać się pół wieczoru. Skoro nie zjadłabym na kolację chipsów, też ich nie jem. Dodatkowo piję też dużo wody, dzięki czemu nie zaczynam skubać przekąsek. To trudne, ale wykonalne. Największe wyzwanie jednak czeka mnie w święta. Chcę skosztować wielkanocnych potraw, ale jak to pogodzić z odchudzaniem? Planuję ustawić sobie budzik w porach posiłków, które są już dość stałe i pomiędzy nie podjadać. Gdy przyjdzie pora, nałożę na talerz tyle jedzenia, ile potrzebuję - zgodnie z tym, co nauczyłam się przez ostatnie tygodnie. Jeśli pokusa będzie zbyt duża pod pozorem gier z dziećmi zwyczajnie "ucieknę od stołu." Czy dam radę? Liczę na to! Od początku mojej przygody z bodykey schudłam 5,5 kilograma! Osiągnęłam planowaną pośrednią wagę, ale zostało jeszcze kilka kilogramów do zgubienia. Szkoda, by było w dwa dni obżarstwa przytyć i popsuć efekty 6 tygodni ciężkiej pracy. Trzymacie kciuki za mnie i nie objadajcie się za bardzo w święta!

Reklama
Reklama
Reklama