Wprowadzony przez rząd od 16 kwietnia obowiązek zakrywania ust i nosa podczas przebywania w miejscach publicznych jest bardzo uciążliwy. Szczególnie dla osób z problemami ze swobodnym oddychaniem, mającymi np. alergię na pyłki roślin lub astmę. Ale otrzymanie zwolnienia z obowiązku noszenia maseczki nie jest takie proste i bardzo wiele osób nie otrzymuje takiego zaświadczenia. Dlaczego?

Reklama

Przez maseczkę nie mogę oddychać, parują mi okulary

W ostatnich dniach do lekarzy zgłasza się bardzo dużo pacjentów z prośbą o wystawienie zwolnienia z obowiązku noszenia maseczki. Jako powód podają trudności w oddychaniu, astmę, parowanie okularów lub niewygodę ich noszenia.

Pani Marta poprosiła lekarza rodzinnego podczas telewizyty o otrzymanie zwolnienia z noszenia maseczki. „Mam wrażenie, że w maseczce dużo szybciej się męczę, wręcz pocę, nawet przy zwykłym marszu. Natychmiast parują mi okulary, zaczynam się denerwować, czuję się jak w jakimś hełmie, z którego nie mogę się uwolnić" – argumentowała.

To jednak nie przekonało lekarza do wydania zwolnienia. Kobieta nie otrzymała zaświadczenia. Usłyszała, że nie ma do tego podstaw medycznych.

Musi być przesłanka medyczna do zwolnienia

Rozporządzenie rządu z 19 kwietnia wylicza, w jakich sytuacjach nie ma obowiązku zakrywania ust i nosa. Powodem może być m.in. wiek dziecka poniżej 4 lat, stan zdrowia, całościowe zaburzenia rozwoju, niepełnosprawność intelektualna lub niesamodzielność.

Zobacz także

Rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych internista dr Michał Sutkowski przestrzega, że każdy przypadek wymaga indywidualnego rozpatrzenia. „Nie ma tu automatyzmu, że astma, niewydolność krążenia czy przewlekła niewydolność oddechowa natychmiast zwalnia z obowiązku noszenia maseczki" – powiedział serwisowi warszawa.wyborcza.pl . Wręcz przeciwnie. „Namawiamy takie osoby, by stosowały środki oporowe, bo są w grupie podwyższonego ryzyka. Nie tylko mogą łatwiej zarazić siebie, ale też innych" – mówi dr Sutkowski.

Dotąd internista wystawił dwa zwolnienia: pacjentowi z bardzo poważnym alergicznym nieżytem nosa oraz z przewlekłym zapaleniem zatok z wadami anatomicznymi przegrody nosowej. „Funkcjonowanie tych osób w maseczkach rzeczywiście było utrudnione" – ocenił lekarz.

Astma nie jest powodem do nienoszenia maseczki

Jak przyznał, odmówił wystawienia zwolnienia wielu osobom z astmą oskrzelową. Jego zdaniem taka choroba powinna być wyrównana lekami, a jeżeli pacjent dusi się w maseczce, to znaczy, że jest źle leczony albo sam nie bierze leków.

„Jeżeli ktoś ma poważny atak astmy, zaostrzenie infekcyjne, to nie musi wkładać maseczki. Ale wtedy w ogóle powinien siedzieć w domu i leczyć się doraźnie" – zaznaczył dr Sutkowski.

Maseczka musi dobrze przylegać do twarzy

Lekarze argumentują, że z czasem człowiek przyzwyczaja się do noszenia maseczki. Podstawą jest jej prawidłowe dopasowanie do twarzy. Jak tłumaczy kardiolog dr Beata Łyszczyk z Luxmedu należy:

  • dobrze dopasować maseczkę na grzbiecie nosa, aby powietrze nie uciekało wzdłuż bocznych kącików nosa do góry – unikniemy wówczas parowania okularów,
  • wydłużyć oddech – unikajmy szybkich wydechów, rozciągnijmy tę fazę, dzięki temu maska później stanie się wilgotna oraz zmniejszymy dyskomfort związany z dmuchaniem powietrza w górę lub na boki.

Nie ma wyjścia, musimy przyzwyczaić się do maseczek

Maseczki mogą z nami zostać na długo i stać się stałym elementem polskiej ulicy tak jak w krajach azjatyckich. „Wirus jeszcze z nami trochę zostanie, bo nie mamy odporności, więc ok. 70 proc. z nas musi go po prostu przechorować" – oceniła dr Łyszczyk.

Lekarka argumentuje, że koronawirus powróci do nas jesienią. „Szczęśliwie pojawił się u nas wczesną wiosną, więc natężenie zachorowalności szybko się wygasza, ale z całą pewnością wróci jesienią. Dołączą do niego zachorowania górnych dróg oddechowych indukowane innymi koronawirusami" – przewiduje.

Źródło: warszawa.wyborcza.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama