Jak zostać najgorszą matką w Ameryce?

To wcale nie jest trudne. Można na przykład pozwolić 9-letniemu chłopcu wrócić samemu do domu kilka stacji metrem. Można pozwolić 7-letniemu dziecku wrócić do domu z placu zabaw oddalonego o 400 metrów. Można zostawić na 5 minut dwójkę dzieci w samochodzie (trzylatka i dziesięciolatka), by w tym czasie odebrać z restauracji zamówione przez telefon jedzenie (nieważne, że starszy chłopiec ma komórkę, potrafi otworzyć drzwi samochodu, a na zewnątrz jest chłodno). To w Stanach Zjednoczonych powody, by oskarżyć rodziców o zaniedbania i postawić ich przed sądem. Brzmi niedorzecznie? Niestety to prawda.

Reklama

Ta matka zwariowała...

Lenore Skenazy, amerykańska dziennikarka, autorka książek, blogerka, założycielka ruchu Free Range Kids (Dzieci wolnego chowu) od kilku lat wspiera rodziców, którzy zostali za podobne działania postawieni przed sądem. Sama ma podobne doświadczenia. Kilka lat temu opublikowała w "New York Sun" felieton, w którym opisała, jak jej syn – wtedy dziewięcioletni – sam wrócił do domu metrem. Bardzo chciał być samodzielny i długo prosił rodziców, by się zgodzili. W końcu ustąpili – dali mu mapę, 20 dolarów (na wszelki wypadek, by ewentualnie mógł zamówić taksówkę). Gdy chłopiec szczęśliwie wrócił do domu, Lenore opowiedziała o tym doświadczeniu kilku koleżankom, które również miały dzieci – wszystkie uznały, że zwariowała. To zainspirowało dziennikarkę do napisania felietonu. W ciągu zaledwie kilku dni stała się antybohaterką. Mówiły o niej wszystkie media – okrzyknięto ją najgorszą matką w Ameryce. Jej postępowanie omawiali eksperci. Zapraszana do programów telewizyjnych musiała odpierać ataki, że naraża dziecko na niebezpieczeństwo. Była ciągle krytykowana i nie chodziło już o jazdę metrem (to był pretekst), ale o granice wolności, jaką mogą mieć amerykańskie dzieci. Bo Lenore chce te granice rozszerzyć.

Czy niebezpieczeństwo wszędzie czyha?

– Obecnie dzieci nie mogą robić rzeczy, które ich rodzice wspominają jako najlepsze z dzieciństwa: możliwość poznawania swojej okolicy, spotykania się z ludźmi, zawierania spontanicznych przyjaźni, przeżywania przygód. Dla dzisiejszego 10-latka banalny, samotny spacer do biblioteki to nierealne marzenie. Naprawdę nie przesadzam – mówi Lenore Skenazy w wywiadzie udzielonym Bartoszowi Janiszewskiemu, opublikowanym we wrześniowym magazynie "Uroda Życia". I dodaje: – Dostaję tysiące maili od rodziców, którzy zostali oskarżeni o zaniedbania dziecka. Nie ma tygodnia, by gdzieś w Stanach nie zostało wniesione takie oskarżenie.

W amerykańskich mediach promuje się tezę, że współczesne czasy są bardzo niebezpieczne, że wszędzie na dzieci czyha niebezpieczeństwo, że dzieci nie mogą robić tego, co w ich wieku robili ich rodzice, bo... czasy się zmieniły. Wzrasta przestępczość, a najbliższe otoczenie dziecka jest niebezpieczną dżunglą. Nie zgadza się z tą opinią Lenore.

Warto wiedzieć: Kiedy pozwolić dziecku na samodzielność? 6 spornych sytuacji

Zobacz także

[CMS_PAGE_BREAK]

Klasyczna znerwicowana matka

– Jestem dziennikarką, więc nauczyłam się sprawdzać informacje. Poszukałam w statystykach. Okazało się, że tak niskiego wskaźnika przestępczości nie było w USA od 1963 r. Naprawdę od dawna nie było tak bezpiecznie, ale ludzie zachowują się, jakby na ulicach trwała III wojna światowa, a wypuszczenie dziecka przed dom równa się jego śmierci – wyjaśnia Lenore. I dodaje: – Media pomagają utrwalać ten pogląd. Przytłaczający się rozwój mediów żerujących na sensacji i tragedii. Jeśli słyszysz w tych mediach o dzieciach, to zawsze są to jakieś straszne historie. Jesteś bombardowana takimi historiami.
O sobie Lenore mówi: – To nie znaczy, że jestem wyluzowaną matką, która pozwala dziecku na wszystko. Jestem klasyczną, znerwicowaną matką, która zawsze boi się o swoje dzieci. Nie chodzi o to, że ja nie traktuję niebezpieczeństwa poważnie. Jestem jak moja mama. Też się o mnie martwiła. Wiedziała, że istnieją zagrożenia, ale tłumaczyła mi, żebym nie wsiadała z obcymi do samochodu, abym uważnie się rozglądała, kiedy przechodzę przez ulicę. Mówiła, jakie są niebezpieczeństwa i jak ich uniknąć. I dodaje: – Dzisiaj mówią inaczej "wyobraź sobie kostnicę, wyobraź sobie pogrzeb, a teraz wyobraź sobie, że możesz tego uniknąć wsadzając dziecko do samochodu i zawożąc je do szkoły".

Zobacz także: Zabawy w wojnę – pozwalać na nie dziecku?

Złudne poczucie bezpieczeństwa

Zdaniem Lenore współcześni rodzice pozwalają dzieciom tylko na to, co – ich zdaniem – generuje zerowe ryzyko, a to złudne poczucie bezpieczeństwa. Świetnie to obrazuje kolejny podany przez Lenore przykład.

– Tu w USA można pozwać każdego za niemal wszystko. Ostatnio w jednym z miast w stanie Waszyngton usunięto wszystkie huśtawki z placów zabaw. Dlaczego? Bo dwa lata temu jakieś dziecko złamało rękę spadając z huśtawki. Jego rodzice pozwali miasto i wygrali kilkaset tysięcy dolarów odszkodowania. Radni miasta zrobili badanie, z którego wynikało, że huśtawki to najbardziej niebezpieczny element placu zabaw. To pewnie prawda, co roku jakieś dziecko z nich spada i łamie rękę, ale 10 milionów dzieci, przez 10 milionów godzin bawi się na nich i nic się z nimi nie dzieje – mówi Lenore. Takich przykładów można wymieniać wiele.

Tragiczne scenariusze

Zdaniem Lenore dotarliśmy do punktu, w którym pierwsza myśl związana z naszymi dziećmi dotyczy tragicznych scenariuszy.

– Wierzymy, że jeśli coś zjedzą, to dostaną raka, jeśli obejrzą w telewizji niewłaściwy film, to popełnią samobójstwo, jeśli dostaną złą ocenę w szkole, to skoczą z mostu. Każdy możliwy aspekt macierzyństwa postrzegany jest przez pryzmat niebezpieczeństwa. Ostatnio kupiłam DVD ze starymi odcinkami "Ulicy Sezamkowej". Na tych starych nagraniach widać, jak dzieciaki łażą po drzewach, biegają samotnie po ulicach itp. Jednak podczas odtwarzania tych materiałów pojawiał się napis, że to materiał przeznaczony dla widzów dorosłych (!?). Znajomy prawnik, pracujący w studiu, w którym produkuje się "Ulicę Sezamkową" wytłumaczył mi, że to było konieczne, bo istniało ryzyko, że jakieś dziecko, oglądając ten program i próbując naśladować bohaterów, zrobi sobie krzywdę, a wytwórnia będzie musiała zapłacić ogromne odszkodowanie – opowiada dziennikarka.

Chronienie przed niebezpieczeństwem jest niebezpieczniejsze

Lenore uważa, że ograniczanie dzieciom wolności jest dla nich bardziej niebezpieczne niż potencjalne niebezpieczeństwa, przed którymi je chronimy. Jej zdaniem swobodna zabawa ma ogromne znaczenie dla kształtowania umiejętności dzieci. Nie tylko społecznych. Swobodna zabawa pomaga rozwijać kreatywność, uczy radzenia sobie ze stresem, poszukiwania twórczych rozwiązań.

– Kilka lat temu NASA zaczęła pytać kandydatów do pracy, czy jako dzieci mieli możliwość swobodnego bawienia się. Było to konieczne, bo okazało się, że najlepsi absolwenci najlepszych uczelni nie potrafią szybko znaleźć rozwiązania problemu. I wyszło na jaw, że większość z nich prawie nigdy nie opuszczała domu bez rodziców. Chodzili w dzieciństwie na setki zajęć, ale wszystkie były organizowane przez dorosłych – mówi Lenore.

Na pytanie, czy boi się o swojego syna, odpowiada: – Bez przerwy! Ostatnio nawet bardziej, bo zaczął jeździć samochodem. Ale co mogę zrobić? Zabronić mu? Do kiedy? Aż skończy 40 lat? To ta sama kwestia, co z podróżą metrem, zabawą w parku i samotnym powrotem ze szkoły. Na wszystko przychodzi właściwy czas i musimy to zaakceptować To nie jest wstyd zaufać dziecku!

Polecamy: Czy wychowanie bezstresowe jest dobre dla dziecka?

Reklama

Cały wywiad z Lenore Skenazy został opulikowany we wrześniowym magazynie "Uroda Życia", który można kupić w wyjątkowo niskiej, wakacyjnej cenie: 2,99 zł.

Reklama
Reklama
Reklama