Zabawki edukacyjne dla dzieci, które nie skończyły jeszcze miesiąca. Zajęcia pobudzające rozwój zmysłów, pływanie i angielski a nawet czytanie dla niemowląt. Potem żłobek teatralny, gimnastyka, cuda, wianki...
A im dalej w las, tym więcej drzew. Trzeba wybrać odpowiednie przedszkole (oczywiście najlepsze z najlepszych), zapisać dziecko na balet, szachy i jakieś super warsztaty, wybrać pracownię artystyczną...
Intensywne życie mają te nasze dzieci. Niektóre nawet za bardzo.

Reklama

Ścigać się czy nie?

Są rodzice, którzy nie mają wątpliwości, że warto korzystać z tego, co oferuje współczesność.
– Świat przyspieszył i trzeba się do tego dostosować – mówi Anka, mama Julki. – Poza tym, co w tym złego? Umysł dziecka jest jak gąbka, szkoda marnować taki potencjał! Można wydawać pieniądze na różne rzeczy. Ja postawiłam na edukację i uważam, że to najlepszy wybór, zwłaszcza że moja córka doskonale się przy tym bawi.

Inni, tak jak Joanna, mama dwóch chłopców, wzruszają ramionami.
– Dla mnie te wszystkie cuda-wianki to czysty marketing. Uważam, że najlepszą szkołą dla moich synów jest dom i plac zabaw plus wyprawy do lasu czy zabawa w teatr. Czyli normalne aktywne życie. Może nie nauczą się stepować, ale przynajmniej wiem, że za 10 lat nie będę musiała zapisywać ich na warsztaty asertywności czy twórczego myślenia – mówi.

Są i tacy, którzy tak jak Iwona, mama jedynaka, są kompletnie zagubieni.
– Z jednej strony wiem, że Kubie potrzebna jest swoboda i możliwość spędzenia dowolnej ilości czasu na lepieniu ślimaków z plasteliny, z drugiej myślę sobie „OK, a jak on się będzie czuł w przedszkolu, a potem w szkole, jeśli wszyscy jego koledzy będą już robić to czy tamto, a on nie?” – mówi. – Boję się, że jeśli zrezygnuję z tego wszystkiego, już na starcie odbiorę mu jakąś szansę. Boję się, że jeśli nie zrezygnuję, odbiorę mu dzieciństwo. Ciągle się waham. Przedszkole prywatne, z mnóstwem ciekawych zajęć, czy to, które mamy pod nosem? Niedzielny obiad u babci czy basen? Wojna na poduszki czy zajęcia teatralne na drugim końcu miasta? I tak w kółko.

Co na to psycholog?

– Jesteśmy różni, więc to naturalne, że stawiamy na różne rzeczy. Najważniejsze, by zachować w tym jakiś rozsądek, nie popadać w skrajności oraz brać pod uwagę chęci i możliwości malca – mówi Beata Płażewska, psycholog dziecięcy. – Przede wszystkim chodzi o to, by kierować się dobrem dziecka, a nie własnymi ambicjami na zasadzie: „Im moje dziecko ma większe sukcesy itd., tym lepszym jestem rodzicem”.

Zobacz także

Geniusz na życzenie?

Są rodzice, którzy kupując dziecku najlepsze zabawki, ćwicząc z nim niemal od kołyski czytanie i liczenie, zapisując je na superzajęcia, do hiperprzedszkola itd. oczekują, że ich pociecha wyrośnie na geniusza: zostawi w tyle rówieśników i wygra wyścig do podium, do najlepszej szkoły w mieście (a potem do najbardziej prestiżowej uczelni, najlepszej pracy), a może nawet na pierwsze strony gazet. Gdy okazuje się, że nic z tego, nie kryją rozczarowania. Przecież zainwestowali tyle czasu i pieniędzy!

Tymczasem to, że dzieci mają wyjątkowo chłonne umysły, nie oznacza, że są nieskończenie plastycznym materiałem, z którego można ulepić wszystko, co tylko się zechce. Nie z każdego da się zrobić wspaniałego malarza czy sportowca albo matematycznego geniusza, nawet jeśli włożymy w to całą swoją energię (nie wspominając o pieniądzach) i skłonimy malca do katorżniczej pracy.

– To dlatego, że wszyscy jesteśmy na smyczy genów – tłumaczy prof. dr hab. Bogusław Pawłowski, antropolog. – To one w ogromnej mierze determinują naszą inteligencję, zdolności, predyspozycje, a nawet zachowania czy wybory, jakich dokonujemy. Świadczą o tym m.in. badania bliźniąt jednojajowych. Nawet jeśli były wychowywane w zupełnie różnych środowiskach, w skrajnie odmiennych warunkach, miały podobne upodobania i możliwości, podobnie postrzegały rzeczywistość.

O inteligencji geny decydują aż w 50–70 procentach. Czynniki środowiskowe są również bardzo ważne, jednak nie tylko te, o których myślimy najczęściej, czyli to, jak wychowujemy dziecko, czego je uczymy, na jakie zajęcia je zapisujemy.
– Czynniki środowiskowe to także te, które możemy kontrolować w mniejszym stopniu lub nie możemy tego robić wcale, np. warunki prenatalne (między innymi dostępność składników odżywczych w życiu płodowym), przebieg porodu itd., a także – już po narodzinach – sposób żywienia, infekcje itd., słowem: wszystko, co wpływa na rozwój układu nerwowego – podkreśla antropolog.

Przeczytaj także: Na kogo ono wyrośnie?

Na co tak naprawdę masz wpływ?

Można sprawić, by dziecko lubiło się uczyć, miało duży zasób słów, podejmowało wyzwania. Można poszerzać jego horyzonty, rozwijać wyobraźnię i zrobić jeszcze wiele innych rzeczy. Ale to nie znaczy, że jesteśmy wszechmocni.

– Weźmy na przykład szachy – mówi prof. Pawłowski. – Mnóstwo ludzi wysyła swoje dzieci na zajęcia szachowe. Większość z tych maluchów nauczy się grać, ale nie wszystkie zostaną w przyszłości arcymistrzami, nawet jeśli tak samo się starają i są równie intensywnie trenowane. W pewnym momencie człowiek dochodzi do kresu swoich wyznaczonych przez geny możliwości. I choćby nie wiem jak się starał, nie przeskoczy tego, nie dorówna arcymistrzowi, którego umysł został tak fantastycznie skonstruowany, że jest w stanie przewidzieć piętnaście ruchów do przodu.
Smutne? Nie!
– Gdybyśmy byli niezależni od genów i dałoby się nas dowolnie kształtować, można by było przeobrazić nas nie tylko w geniuszy, ale i w potwory. Wystarczyłby jeden dyktator, by ze wszystkich dzieci zrobić narzędzia, np. wychować je na morderców. Na szczęście nie da się tego zrobić. Właśnie dzięki genom! – tłumaczy prof. Pawłowski.

Co się dzieje z dzieckiem, które nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom rodziców?

– Przeżywa dramat. – Dziecko musi wiedzieć, że jest kochane niezależnie od tego, czy odnosi sukcesy czy nietłumaczy psycholog.

Przeczytaj także: Do kogo będzie podobne twoje dziecko?

[CMS_PAGE_BREAK]

Być rodzicem i nie zwariować

A więc co robić? Uczestniczyć w tym wyścigu czy nie?
Nie ma gotowej odpowiedzi, bo każdy z nas, rodziców, inaczej sobie wyobraża szczęście swojego dziecka, ma inny styl życia, inne spojrzenie na świat.
Niezależnie od decyzji, jaką podejmujemy, warto jednak pamiętać o kilku ważnych rzeczach.

Pamiętaj, że każde dziecko chce się uczyć
Alternatywą dla superprzedszkola czy zajęć prowadzonych przez fachowców nie może być wieczna nuda albo sadzanie malca przed telewizorem. Pozwól maluchowi poznawać świat, poświęć mu trochę czasu.

Nie daj się zwariować
To, że dzieci twoich znajomych chodzą na judo albo do najlepszego żłobka czy przedszkola w mieście, nie oznacza, że musi to robić także twoje.

Mądrze wybieraj
Nie da się robić wszystkiego naraz. Obserwuj swoje dziecko, dzięki temu będziesz wiedziała, co lubi, a czego nie, co je interesuje, a przy czym ziewa, w czym jest dobre, a w czym warto mu pomóc (np. mało ruchliwe dziecko warto zapisać na zajęcia, które je trochę rozruszają, choć niekoniecznie takie, które wymagają dużej sprawności). Nie musisz od razu zapisywać je do przedszkola muzycznego czy na pływalnię, by przekonać się, czy to dobry pomysł. Zabierz je na festyn, warsztaty weekendowe, pobaw się z nim w domu.

Uważaj, żeby nie przedobrzyć
Dostosuj liczbę zajęć do możliwości i temperamentu dziecka. Zostaw mu czas na spontaniczną zabawę z rówieśnikami. A także na przepychanki w piaskownicy, a nawet na wykłócanie się z kolegami o to, czyj pies potrafi wyżej skakać. Dzięki temu wszystkiemu człowiek poznaje siebie samego (co lubię, a czego nie, w czym jestem mistrzem, a w czym nie?), uczy się życia wśród innych (walki o swoje, ustępowania, negocjacji), samodzielności, doświadcza intensywnych przeżyć i rozwija się na najróżniejsze sposoby.

Rozwijaj talenty dziecka
Niektóre, np. talent muzyczny czy sportowy, ujawniają się bardzo wcześnie, już w wieku przedszkolnym. Uzdolnione maluchy uwielbiają wykorzystywać swój dar: podśpiewują, tańczą, godzinami rysują albo lepią coś z plasteliny. Warto wówczas zapisać je na zajęcia prowadzone przez fachowców, co nie oznacza, że natychmiast trzeba kupować im fortepian albo zmuszać do żmudnych ćwiczeń.

Nie zaniedbuj innych sfer życia
Wspieraj dziecko, ciesz się z jego sukcesów, ale nie rób niczego na siłę i nie koncentruj się wyłącznie na tej jednej dziedzinie. Nawet świetnemu rysownikowi potrzebny jest ruch na świeżym powietrzu. Nawet uzdolnionemu matematycznie smykowi potrzebny jest kumpel do serca.

Grzechy zbyt ambitnych rodziców

Oto błędy, których za wszelką cenę staraj się wystrzegać.

Liczenie na błyskawiczne efekty
Niektórzy rodzice inwestują w dziecko, oczekując zysku w postaci błyskawicznych i spektakularnych efektów. Liczą na przykład na to, że ich pociechy już po kilku miesiącach, a najdalej roku będą prowadzić swobodną konwersację po angielsku czy tańczyć niczym zwycięzcy „You can dance”.
Gdy okazuje się, że malec po roku nauki umie powiedzieć jedynie „good morning” lub myli kroki w walczyku, uważają, że coś jest nie tak. Albo z uczniem, albo z nauczycielem.
Tymczasem większość zajęć dla najmłodszych ma przede wszystkim sprawiać uczestnikom frajdę i zainteresować ich jakąś dziedziną.

Przesada
Fundowanie dziecku tygodnia w stylu: od 8 do 17 żłobek albo przedszkole, a po nim w poniedziałek i środę angielski, we wtorek i piątek balet, gdzieś po drodze taekwondo, nauka czytania i warsztaty teatralne itd., może się skończyć naprawdę kiepsko. Wożony z zajęć na zajęcia malec będzie w końcu zbyt zmęczony, by się nimi cieszyć.
– Taki maluch pada na nos, przysypia w samochodzie, marzy o chwili świętego spokoju. Ze wszystkich sił pragnie spełnić oczekiwania rodziców, nie chce ich zawieść, więc robi, co trzeba, traktując swoje zajęcia jak przykry obowiązek. Nie potrafi się jeszcze otwarcie zbuntować, ale może uciekać od nadmiaru w inny sposób: tracąc humor, chorując, odmawiając jedzenia, sprawiając kłopoty – ostrzega psycholog.

Spełnianie własnych ambicji. Zapisujesz córeczkę na balet, bo sama zawsze chciałaś zatańczyć w „Jeziorze łabędzim”? Uważaj, być może twoje dziecko wcale tego nie pragnie. Może zarazić się twoją pasją, ale może być i tak, że będzie tańczyć dla ciebie, a nie dla siebie.

Porównanie „Asia już potrafi czytać, choć jest od ciebie o rok młodsza”. To nie mobilizuje do wysiłku. Przeciwnie – podcina skrzydła.
Ale wpajanie dziecku przekonania, że jest lepsze od innych, także nie prowadzi do niczego dobrego. Choćby dlatego, że nie zawsze i nie we wszystkim będzie lepsze. I co wtedy?

Twoje dziecko uczy się od świtu do nocy! Także w w domu

Dziecko rozwija się przez cały czas, a nie tylko na zajęciach prowadzonych przez specjalistów. Robi to także wówczas, gdy buszuje po wszystkich kątach, lepi z babcią pierogi, dziesiątki razy zamyka i otwiera drzwi, wspina się po drabinkach, eksperymentuje w łazience (robiąc przy okazji potop) czy wygłupia się z tatą.

Pamiętaj o emocjach

Intelekt czy talent to nie wszystko. Nawet najbystrzejszy i najbardziej utalentowany człowiek nie będzie szczęśliwy nie mając przyjaciół. Dlatego pamiętaj, że każdy w dzieciństwie musi mieć czas na zabawę z kolegami, na przyjaźnie. To ważne!

Reklama

Sprawdź dlaczego tak ważna jest inteligencja emocjonalna

Konsultacja merytoryczna

Beata Chrzanowska-Pietraszak

Pedagożka specjalna, psycholożka, psychoterapeutka dzieci i rodzin, prowadzi szkolenia dla rodziców, psychologów i nauczycieli, zakamarkirodzicielstwa.pl
Reklama
Reklama
Reklama