Niewyspana, choć do południa chodzisz w piżamie? Zmęczona, mimo że SIEDZISZ z dzieckiem w domu? Zestresowana, smutna, niepewna? Wyluzuj, odpuść, proś o pomoc. I zapomnij o ideałach – one nie istnieją!
Obiecywałam sobie, że będę mamą idealną: cierpliwą, zadbaną, fajną, taką, co to nigdy nie krzyczy, z przyjemnością biega z dzieckiem po drabinkach i zna odpowiedź na każde pytanie. I co? I guzik! Wcale taka nie jestem i mam z tego powodu potworne wyrzuty sumienia – mówi Kasia. Wy też to znacie? Bo ja tak...
Zastanawiam się, co najczęściej podkopuje naszą wiarę w siebie i utrudnia nam cieszenie się macierzyństwem? I co można z tym zrobić? Zapytaliśmy o to młode mamy oraz Beatę Płażewską, psycholożkę.
1. Dążenie do bycia idealną mamą
Wszystkie mamy jakąś wizję matki doskonałej. Budujemy ją z naszych wspomnień, pragnień i fragmentów tego, co widzimy w piaskownicy (wyspana sąsiadka, świetnie radząca sobie z dwójką dzieci), w gazetach czy w telewizji (świeżo upieczone znane mamy, które dwa miesiące po porodzie wyglądają jak modelki i bez problemu łączą opiekę nad maleństwem z graniem w filmach).
Co robić? Będzie ci łatwiej, jeśli zrozumiesz, że matki doskonałe... nie istnieją. Dziecku wystarcza mama „wystarczająco dobra” – taka, która dostrzega jego potrzeby, stara się je zaspokajać, ale nie zapomina o sobie i jest po prostu człowiekiem (a więc czasem popełnia błędy). – Róbmy wszystko najlepiej, jak potrafimy i jak się da w konkretnej sytuacji. I uważajmy z porównaniami – radzi Beata Płażewska. – Kiedyś ludzie porównywali się do sąsiadów, rodziny. Dziś porównujemy się także do tych, których nie znamy i którzy żyją w zupełnie innych warunkach niż my. Warto pamiętać, że widzimy tylko fragmencik ich życia.
Zobacz też: Jak matki rujnują swoje życie seksualne >>
2. Uwierz, że inni zrobią wszystko lepiej
Dobrze jest mieć pomoc. Ale bywa i tak, że ta pomoc przytłacza. – Gdy urodziłam Hanię, do akcji wkroczyła moja mama, która prawie
we wszystkim mnie wyręczała: kąpała małą, przewijała, nosiła, gdy córka płakała. Wszystko robiła za mnie, a ja tak naprawdę czułam się coraz bardziej bezradna. Gdy wychodziła, bałam się wziąć na ręce własne dziecko – opowiada Natasza.
Co robić? Jeśli tylko czujesz się na siłach, od samego początku zajmuj się maluszkiem. Dzięki temu nabierzesz wprawy i pewności siebie. Nie bój się go – nie zrobisz mu krzywdy, delikatnie biorąc go na ręce, ubierając czy zmieniając pieluszkę. Osobę, która chce cię stale wyręczać, poproś o coś konkretnego, np. zrobienie zakupów, ugotowanie obiadu lub pilnowanie dziecka, żebyś mogła się zdrzemnąć (to co innego niż zajmowanie się nim non stop). A jeśli ta osoba twierdzi, że zrobi wszystko lepiej? – Można powiedzieć np. coś w rodzaju: „Być może, ale to moje dziecko i potrzebuje właśnie mnie” – radzi psycholożka Beata Płażewska.
3. Bezkrytycznie przyjmuj rady
Niektóre rady są naprawdę bezcenne, ale… nie wszystkie. – Gdy zabierałam się za karmienie, moja mama mówiła: „Przemyj piersi kwasem bornym”. Gdy dawałam dziecku w nocy wodę, słyszałam: „Jak możesz? Wszyscy dają kaszkę. To dziecko będzie głodne!”. I tak w kółko – opowiada Ada.
Nawet te naprawdę dobre rady mogą drażnić, zwłaszcza jeśli nie prosiłyśmy o nie albo są wygłaszane niczym prawdy objawione.
– Na forach internetowych spotkałam wiele mam, które z pewnością siebie nakazywały „rób tak i tak” – wspomina Sylwia. – Skąd to przekonanie o własnej racji? Nie mamy wątpliwości, że każdy człowiek jest inny: co innego lubi, co innego go wkurza, cieszy itd. Dlaczego więc zakładamy, że wszystkie dzieci są identyczne i działa na nie jeden sposób?
Co robić? Rób po swojemu i spróbuj się nie denerwować. – Ludzie doradzają nam z wielu powodów, niekoniecznie z potrzeby władzy. Robią to też dlatego, że chcą być potrzebni, okazać zainteresowanie. Nie traktujmy więc każdej uwagi tak, jakby to był zamach na naszą wolność – radzi Beata Płażewska. Jeśli jednak naprawdę masz dość, powiedz „stop”. Jak? – Można np. powiedzieć: „To wspaniale, że wychowałaś trójkę dzieci, ale teraz ja wychowuję swoje. I zrobię to po swojemu”. Taki jasny komunikat (czasem powtórzony wiele razy) powinien sprawić, że doradca poczuje granice, których nie powinien przekraczać.
Zobacz też: 5 rzeczy, które szczęśliwe mamy robią inaczej >>
4. Co z ciebie za matka, czyli słuchanie opinii otoczenia
Na świecie jest sporo ludzi, którzy uwielbiają wystawiać innym stopnie. „Współczuję twojemu dziecku”, „Zwariowałaś?” „Co za idiotka!” – można przeczytać na forach dla młodych mam. Takie komentarze można też niestety usłyszeć na własne uszy.
Co robić? Opinie wygłaszane przez obcych najlepiej puścić mimo uszu, choć na początku to trudne. Ale co wtedy, gdy słyszymy je od bliskich? – To jeszcze trudniejsze. Znam mamę wcześniaka, która ciągle słyszała od bliskich, że „zmarnuje dziecko”, że sobie nie radzi. Bardzo to przeżywała i było jej naprawdę trudno – mówi psycholożka.
– Niestety, nie ma cudownego sposobu, by się od takich słów odgrodzić. Osoby odporne, niezależne radzą sobie lepiej. Niepewne siebie, zależne od bliskich zdecydowanie gorzej. Co mogę im doradzić? Żeby powiedziały sobie: „Jestem dorosła, to moje dziecko, ja decyduję” i szukały wsparcia
u osób spoza rodziny.
5. Porównuj swoje dziecko z innymi
"A mój Jaś potrafi już chodzić/stać na jednej nodze/liczyć!”. – Moje znajome nieustannie się licytują umiejętnościami swoich dzieci, a ja ciągle zastanawiam się, co z moim dzieckiem i ze mną jest nie tak, bo Bartek na wszystkich polach jest w tyle. To bardzo frustrujące – mówi Beata.
Co robić? Pamiętaj, że każde dziecko jest inne i rozwija się we własnym tempie. Fakt, że Jaś doskonale radzi sobie z kolorowaniem obrazków czy skakaniem, nie oznacza, że Bartek musi robić to równie dobrze. Jeśli jednak podejrzewasz, że twój malec wyraźnie odstaje od rówieśników, np. jest od nich o wiele mniej sprawny fizycznie albo gorzej mówi, idź do pediatry. To lepsze od zamartwiania się.