
Szymon Hołownia i jego żona, Urszula Brzezińska-Hołownia, ogłosili, że już niedługo powitają na świecie drugie dziecko. Maluszek urodzi się w ciągu kilku najbliższych tygodni.
Szymon Hołownia znów zostanie ojcem
Polityk opublikował świąteczny film z życzeniami dla Polaków. Wraz z żoną mieli jednak do przekazania coś więcej niż tylko ciepłe słowa z okazji świąt Bożego Narodzenia. Szymon Hołownia oświadczył, że do jego rodziny wkrótce dołączy kolejne dziecko.
„Święta to czas oczekiwania. Dla nas w tym roku bardziej niż kiedykolwiek” – powiedział Szymon Hołownia, wyraźnie spoglądając na okazały brzuch swojej żony.
To w dodatku sama końcówka ciąży: małżonka Szymona Hołowni, która na co dzień pilotuje myśliwce, ma rodzić już za ok. 3 tygodnie, a więc zaraz po Nowym Roku. Starsza córka pary, Mania, na pewno nie może się doczekać! Serdecznie gratulujemy!
Zobacz też:

Znacie te historie – chłopak i dziewczyna poznają się przez wspólnych znajomych, na imprezie, zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia i stają się nierozłączni. Po dwóch latach zaręczyny, po kolejnych dwóch ślub i wesele, o którym rodzina będzie opowiadała miesiącami. Rok później pojawia się na świecie różowiutki, pulchniutki, wyczekiwany przez wszystkich bobas. Tak było ze mną i Rafałem, moim mężem. Piękny obrazek? Tylko na pierwszy rzut oka. Myślałam, że będzie łatwo Miesiące mijały, nasz bobas, Anielka, rosła jak na drożdżach. Gdy skończyła rok, zaczęliśmy się zastanawiać z Rafałem, czy to nie czas, aby zacząć starać się o drugie dziecko – oboje chcieliśmy mieć dużą rodzinę. Byliśmy w dobrej sytuacji finansowej, mieliśmy wsparcie bliskich, wiedzieliśmy, że to dobry czas. 9 marca 2019 zobaczyłam na teście ciążowym dwie kreski. Ze szczęścia skakaliśmy pod sufit. 22 marca dowiedziałam się, że poroniłam. – To się bardzo często zdarza na tak wczesnym etapie ciąży. Proszę się nie martwić. Następnym razem się uda – powiedziała mi podczas USG lekarka. Rafał był cały czas przy mnie, trzymał mnie za rękę. Słyszeliśmy, że to się zdarza. Nigdy nie sądziliśmy jednak, że nas też to spotka. Przecież z poczęciem Anielki nie mieliśmy żadnych problemów, a cała ciąża przebiegała wręcz książkowo… 17 września zrobiłam kolejny test. Dwie kreski. Tym razem skakania pod sufit nie było. Był strach, paraliżujący. Wizyta u lekarza – wszystko dobrze, pani Dominiko – uspokajała mnie lekarka. Proszę na siebie uważać, nie przemęczać się. Kilka tygodni później – krew. Krew na bieliźnie, na spodniach, na kanapie. Wiedziałam, co to oznacza. Oboje z Rafałem wiedzieliśmy. – Bardzo mi przykro – słowa lekarki słyszałam jak przez mgłę. To kiedy drugie dziecko? Mniej więcej w tamtym...

Nie ma nic piękniejszego niż poczucie po raz pierwszy miłości do dziecka. Miłości, której nie da się opisać, która ogarnia ze wszystkich stron, absolutnie niesamowitej. Takiej, której nie czuło się nigdy wcześniej. Pamiętam te pierwsze dni macierzyństwa… Teraz, po narodzinach drugiego dziecka, tęsknię za nimi bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Skąd ta tęsknota? Przecież nie chodzi o to, że nie kocham moich dzieci... Czas tak szybko płynie Brakuje mi tych przytulanek z noworodkiem. Tego bycia ze sobą niemal bez przerwy. Łatwości wychowywania jednego dziecka. Tylko jedno dziecko potrzebowało drzemki. Tylko jedno płakało. Tylko jedno trzeba było spakować przed wyjściem. Życie z jednym dzieckiem było o wiele prostsze, choć wtedy tego nie doceniałam. Przede wszystkim tęsknię jednak za moją córką. Wiem, że ona jest tuż obok mnie, że jest rezolutną 2-latką. Ale tęsknię za czasem, kiedy była taka malutka… Czasem przeglądam zdjęcia (tak, tysiące zdjęć) zrobione po narodzinach pierwszego dziecka. Przypominam sobie te ciche, leniwe poranki. Jasne, musiałam ją karmić, przewijać, próbowałam odsypiać… ale to i tak był cudowny czas. Tylko my dwie. Narodziny drugiego dziecka uświadomiły mi, jak cholernie szybko mija czas. Chcę to zatrzymać! Chcę powoli chłonąć każdą chwilę… Teraz, z niemowlakiem i 2-latką, cieszenie się chwilą jest tak trudne… Nigdy nie jest cicho. Zwykle ktoś płacze (niemowlę, 2-latka albo ja), dużo trudniej jest przejąć kontrolę. „Życie chwilą” wydaje się wręcz niemożliwe, bo ta „chwila” jest tak strasznie szalona! I tak, muszę przyznać, czasem marzę o tym, by cofnąć czas. By powrócić do tych chwil, gdy urodziła się moja pierwsza córka… Ale za każdym razem, kiedy pojawiają się takie myśli, przypominam sobie, że za kilka lat będę tęskniła za chwilą, w której znajduję...

Wiele kobiet przeżywa ten sam natłok myśli na chwilę przed pojawieniem się drugiego dziecka. Jak dzielić sprawiedliwie swój czas pomiędzy noworodka, a kilkulatka? Jak dbać, by żaden nie był poszkodowany? Czy starsze dziecko nie poczuje się odrzucone ? Wiele, wiele pytań... Na szczęście okazuje się, że nasze dzieci aż tak bardzo nie tracą na pojawieniu się rodzeństwa, a nawet zyskują. Podobnie jak ich mama. 5 dowodów, że drugie dziecko zmienia życie całej rodziny Okazało się, że przy pojawieniu się drugiego dziecka, do opieki nad starszym znacznie bardziej angażuje się tata, przez co nawiązuje świetną relację z dzieckiem. Nagle mają wspólne tematy, wspólne zabawy. Razem odrabiają prace domowe i oglądają telewizję. Wszyscy na tym zyskują, my mamy czas dla malucha, a starsze dziecko świetnie się bawi z tatą. Starsze dziecko staje się bardziej samodzielne. Do tej pory to my biegaliśmy z nim po placu zabaw i przesiadywałyśmy w piaskownicy. Odkąd na spacery chodzimy z wózkiem, okazało się, że nasz syn świetnie radzi sobie wśród rówieśników . W końcu odważył się podejść do dzieci i bawić się z nimi. A my mamy czas odpocząć na ławce pilnując wózka ze śpiącym bobasem. Starszy syn przestaje ciągle nas wołać. Dotychczas co chwila słyszeliśmy: mamo, chodź! Potem okazywało się, że zgubił jakiś klocek, albo zawieruszyła mu się ulubiona książka . Karmiąc często małe dziecko, nie możemy od razu przybiegać na każde wezwanie . Synek szybko zrozumiał, że z prostymi sprawami musi sobie radzić sam. Nas woła, gdy naprawdę sprawa jest śmiertelnie poważna ;-) Zaczynamy dbać także o siebie i swój czas. Do tej pory byłyśmy na każde wezwanie dziecka, przez całą dobę. Teraz uczymy go, że mama też potrzebuje chwili dla siebie i jeżeli chce iść do parku, mama musi mieć 10 minut na prysznic. Jakie to proste! Trochę wyluzowałyśmy....