
Jonathan Diaz, fotograf zainspirowany kończącym wiersz cytatem „Wszystko może się stać”, stworzył projekt spełniający marzenia dzieci chorych na raka.
Dać dzieciom nadzieję
Zacząłem projekt „Anything Can Be”, bo chciałem wykorzystać mój talent w dobrej sprawie. Chciałem opowiadać historie, które są ważne, które mogą zainspirować innych lub im pomóc. Fascynuje mnie dziecięca wyobraźnia. Dzieci są skłonne wierzyć, że wszystko jest możliwe, są takie optymistyczne. Chciałem pomóc tym dzieciom uwierzyć w ich marzenia. Poczułem, że jeśli mogłyby zobrazować siebie z tych marzeń, zobaczyć siebie jako silnych i pełnych odwagi, nieprzykutych do szpitalnego łóżka, to pomogłoby im w walce z rakiem – mówi Diaz.
Zobacz zdjęcia:
Ellie marzy o własnej cukierni. Po takie ciastka zawsze ustawiałaby się kolejka...
J.P. chce być koszykarzem. Może będzie kolejnym Jordanem?
William uwielbia fantastykę i smoki. Prezentuje się fantastycznie!
Cami to śliczna leśna wróżka. Może gdzieś takie istnieją?
Dzięki takim projektom, życie dzieci chorych na raka staje się kolorowe. Mamy nadzieję, że coraz więcej osób będzie wykorzystywało swój talent pomagając innym. Za maluchy trzymamy kciuki!
Czytaj także: Ten błysk w oku to rak

Pani Profesor, jak pogodzić się z tym, że dziecko odchodzi? Nigdy z tym nie można się pogodzić. Gdy zaczynałam pracę jako onkolog, przeżywało 15 proc. moich pacjentów. Teraz przeżywa 80 proc. To dużo, ale mimo wszystko pozostaje jeszcze 20 proc. Do śmierci dziecka nie da się przyzwyczaić. Znam dzieci chore na nowotwory , znam ich rodziców, często całe rodziny. Miałam okresy, kiedy chciałam wszystko rzucić, ale jak popatrzyłam na dzieci, to pomyślałam, że jak każdy je zostawi, to kto będzie pomagał? Z lekarzy, którzy pracowali ze mną na oddziale i zrezygnowali z pracy, większość mówiła, że nie mogła jeść, spać, funkcjonować w domu, gdy dziecko było w ciężkim stanie czy umierało. W Pani oczach widać jednak ciepło... Życie toczy się dalej. Rodziny, które przez to przechodzą, trzeba wspierać. A następnym dzieciom trzeba pomagać. Każde odejście dziecka to porażka. Zdaję sobie sprawę z tego, że dziecko idzie do lepszego świata. Ale zawsze robię wszytko, co w mojej mocy, by pozostało dłużej z nami. Odejście dziecka to coś, czego nie da się porównać z niczym innym. To klęska. Zawsze wtedy myślę: a może gdybym coś zrobiła inaczej, to tak by się nie stało... W klinice, którą Pani kieruje, jest Msza za wszystkie dzieci, które odeszły... Tak, raz w roku zawsze jest Msza za wszystkie dzieci z naszej kliniki, które odeszły. Biskup wyczytuje imię i nazwisko dziecka, którego już z nami nie ma, a rodzice zapalają lampkę. Jak nie ma rodziców, to robię to ja. Kiedy pierwszy raz taka Msza została zorganizowana, poprosiłam proboszcza, żeby udostępnił nam na mszę kościół po drugiej stronie ulicy. Moje zdumienie nie miało granic, kiedy tam się nie pomieściliśmy. Następnego roku poprosiłam biskupa o katedrę i teraz zawsze msza odbywa się na Ostrowie Tumskim, w największym kościele we Wrocławiu. Kościół jest pełny. Przyjeżdżają całe rodziny,...

Na pomysł wyprawy parlamentarzystów na najwyższy szczyt Afryki wpadła prof. Alicja Chybicka: pediatra, onkolog, która od lat walczy o zbudowanie we Wrocławiu nowoczesnej kliniki dla dzieci chorych na nowotwory . W styczniu 2014 r. prof. Chybicka weszła na Kilimandżaro wraz grupą osób, które przeszły białaczkę , chcąc udowodnić, że rak to nie koniec świata, można go pokonać i normalnie żyć, spełniając marzenia. Wyprawa parlamentarzystów na Kilimandżaro ma zwrócić uwagę na dzieci, którym trzeba pomóc, by mogły żyć i rozwijać się tak samo jak rówieśnicy. Czytaj też: Nowotwory u dzieci są wyleczalne Nie tylko dla dzieci chorych na raka - Jeśli chodzi o nowotwory, to wciąż najczęściej diagnozowane są dzieci w 3 i 4. stadium nowotworu, zamiast w 1 i 2., bo rodzice często późno przychodzą do lekarza, bojąc się diagnozy. Niepotrzebnie, bo diagnozy nie trzeba się bać. Wręcz odwrotnie: przede wszystkim trzeba jak najszybciej wykluczyć raka - mówi prof. Chybicka . Dzięki wyprawie parlamentarzystów na Kilimandżaro więcej będzie mówić się też o dzieciach, które w klinice Budzik wciąż czekają na wybudzenie. Wyprawa ma też na celu zwrócić uwagę na rodziców niepełnosprawnych dzieci, którzy często czują się obywatelami drugiej kategorii, gdyż ich dzieci są wciąż odrzucane przez rówieśników. Cel charytatywny Parlamentarzyści idą na Kilimandżaro za własne pieniądze (sami opłacają wszystkie koszty wyprawy) i w czasie własnych urlopów. W wyprawie uczestniczą też wolontariusze, a przewodzi jej Tomasz Kobielski , znany himalaista. Wyprawa ma cel charytatywny: zbierane są pieniądze na podopiecznych Fundacji "Akogo" , Fundacji "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową" , Fundacji "Promyk Słońca", Fundacji Polsat, a także dla dzieci na Ukrainie i w Tanzanii. Wszyscy, którzy zechcą wesprzeć cel charytatywny wyprawy ,...

Okazuje się, że z solarium korzystają nawet najmłodsi. Mamy często prowadzą swoje córki do solariów nawet przed pierwszą komunią czy urodzinami, a nastolatki bardzo często korzystają z urządzeń do opalania, w dodatku bez wiedzy rodziców. Nadmierne wystawianie skóry na działanie promieni UV grozi między innymi udarem słonecznym, uszkodzeniem wzroku, a nawet może prowadzić do raka skóry . Najwięcej chorych na nowotwory stwierdza się w Australii, Nowej Zelandii, USA, czyli w krajach o dużym nasłonecznieniu. Czerniak złośliwy to nowotwór skóry, który powstaje w wyniku nadmiernego pobudzania komórek pigmentowych, na skutek ekspozycji na promieniowanie ultrafioletowe. Dlatego, w trosce o zdrowie najmłodszych, powstał projekt ustawy z dnia 15 września 2017 r. o ochronie zdrowia przygotowany przez prezydenta. Ustawa wchodzi w życie po upływie 3 miesięcy od dnia ogłoszenia. Solarium tylko dla pełnoletnich Nie wszyscy zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą korzystanie z solarium. Jedną z najważniejszych zmian projektu ustawy będzie zakaz korzystania z solarium przez osoby poniżej osiemnastego roku życia. Projekt ma także wprowadzić całkowity zakaz reklamy łóżek do opalania. - Nie ukrywam, że zawrotne tempo prac legislacyjnych nad tą ustawą, jak również jej tytuł, wskazujący jednoznacznie na solaria jako przyczynę raka skóry, budzą nasz niepokój. Uważamy, że wiele ograniczeń, które prezydencki projekt ustawy nakłada na polską branżę solaryjną, odbije się negatywnie na działających w niej przedsiębiorcach, a dodatkowo przepisy te nie przyniosą wymiernych korzyści dla społeczeństwa – mówi Andrzej Domalik przedstawiciel stowarzyszenia „Opalajmy się zdrowo”. Nie wszyscy są zadowoleni Jak się okazuje, przedstawiciele branży solaryjnej w Polsce popierają zakaz korzystania z solariów przez...