
Kto z nas nie był w Ogrodzie Zoologicznym? Wycieczki z całej Polski przyjeżdżają, by dzieci chociaż raz w życiu, mogły zobaczyć zwierzęta do tej pory widywane tylko w telewizji. Rodziny z dziećmi z okolicznych miast, starały się choć raz w roku zobaczyć, co dzieje się u ich ulubieńców. Nowe ceny mogą jednak stać się sporą przeszkodą dla rodzin spoza Warszawy.
Masz Kartę Warszawiaka? Płacisz duuużo mniej!
W ubiegłym roku bilety rodzinne (2 dorosłych i 2 dzieci), kosztowały 60 zł. Rodzina 2+2 z Kartą Warszawiaka, płaciła mniej, czyli 54 zł. Dziś jednak różnica pomiędzy biletami rodzinnymi dla mieszkańców Warszawy i tych, spoza stolicy, będzie wynosić ... 30 zł!
Bilet 2+2 z Kartą Warszawiaka obecnie, to koszt 50 zł. Osoby spoza Warszawy za ten sam bilet zapłacą 80 zł (czyli 20 zł więcej, niż w roku ubiegłym).
Cennik biletów 2016 r.
Dzielenie ludzi na tych z Warszawy i spoza, spotkało się z falą krytyki wśród ludzi. Dyrekcja Ogrodu Zoologicznego, postanowiła wytłumaczyć, dlaczego dokonano takiej selekcji wśród odwiedzających. Postanowiono bowiem nagrodzić tych, którzy płacą podatki w Warszawie, z których z kolei finansowany jest po części Ogród Zoologiczny.
"Jestem spoza Warszawy. Ja i moje dzieci czujemy się ukarani taką polityką"
"Podwyżka przy rodzinie wielodzietnej to spora zmiana"
Nikt nie brał chyba jednak pod uwagę, że większość osób przyjeżdżająca do ZOO, to goście z różnych części Polski. Potrzebują pieniędzy na dojazd, tu na miejscu często wykupują noclegi, wyżywienie i robią pamiątkowe zakupy. Dla niektórych podwyżka 20 zł, może okazać się naprawdę duża.
Przeczytaj także: Zbiórka zabawek dla zwierząt w warszawskim ZOO.

Siedzibę WOŚP odwiedziliśmy w 2016 roku, przed 25. Finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Ja i fotograf przyjeżdżamy do siedziby Orkiestry na umówioną godzinę. Wokół spieszący się gdzieś ludzie. – Prace nad kolejnym Finałem tak naprawdę zaczynają się w dzień po ostatnim – twierdzi rzecznik prasowy WOŚP, Krzysztof Dobies . – Wtedy omawiamy na gorąco, co się udało, nad czym trzeba popracować. Prace trwają cały rok, ale miesiąc przed Finałem zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Pomoc sztabom, przygotowanie identyfikatorów, organizacja studia telewizyjnego – to wymaga czasu! Ale ,,wośpowcy" znajdują ten czas także dla nas, bo oni po prostu tacy są: otwarci, przychylni i pomocni. Lukrowana laurka? A jednak... kliknij baner i wygraj zdjęcie swojego dziecka na okładce „Mamo, To Ja” Regulamin licytacji Po pierwsze spokój Po niewielkiej siedzibie oprowadza nas Bartosz Chodorowski z Biura Prasowego WOŚP . Najpierw zaglądamy do małego pokoju, w którym kilka osób zajmuje się czuwaniem nad aukcjami. Chcemy zrobić zdjęcia, jednak okazuje się, że nasz fotograf zapomniał karty do aparatu. Ludzka rzecz, ale musi wrócić po nią do domu, co zajmie mu kilkanaście minut. A my mamy tak mało czasu! Martwię się, że nie zdążymy zobaczyć wszystkiego. Ja się denerwuję, a ,,wośpowi" ludzie uspokajają, że na pewno damy radę, że nie ma się co tak przejmować. Uff, no dobrze, to w takim razie, zanim fotograf dojedzie z kartą, ja popytam trochę o aukcje. Pracowicie, ale z sercem Co roku wolontariusze Orkiestry organizują samodzielnie około tysiąca aukcji (w zeszłym roku było ich prawie 1400). Katalogują zgłoszone przedmioty, fotografują je, opisują, wprowadzają do bazy danych i wystawiają na aukcję. W pracach uczestniczy na początku trzech wolontariuszy, ale im bliżej Finału, tym więcej potrzeba...

Chora na odrę dziewięciolatka trafiła do wrocławskiej Kliniki Pediatrii i Chorób Infekcyjnych po powrocie z Niemiec, gdzie w ciągu ostatnich kilku tygodni zanotowano już ponad 600 zachorowań na odrę. Wraz z nią zachorowała dwójka jej rodzeństwa, jednak w chwili przyjazdu do Polski dzieci czuły się dobrze i już nie zarażały, więc nie trzeba było ich zatrzymywać w szpitalu. Przeczytaj także: W Berlinie na odrę zmarł chłopiec. Czy wirus odry przyjdzie do Polski? Dziewczynka czuje się już nieźle, ma jednak powikłania: zapalenie płuc. Na tym etapie choroby nie zakaża już innych. Czy mogła to zrobić wcześniej? – Nie ma powodu do niepokoju: z naszych informacji wynika, że dziecko zostało przywiezione do szpitala od razu po przyjeździe do kraju i nie miało kontaktu z innymi dziećmi w Polsce. Jednak całkowitą pewność, że nie przekazało wirusa odry komuś jeszcze, będziemy mieć za około trzy tygodnie – mówi prof Leszek Szenborn, szef Kliniki. Dlaczego trzeba szczepić dzieci przeciwko odrze? Odra jest chorobą zakaźną. Może powodować groźne powikłania, także neurologiczne. Bywa przyczyną śmierci. Na odrę chorują osoby, które nie były szczepione. Chory może zarazić kolejne nieszczepione osoby. Przeczytaj także: Gwałtowny wzrost zachorowań na odrę to skutek rezygnowania ze szczepień – Jeśli ktoś zwleka ze szczepieniem dziecka, choć nie ma do tego przeciwwskazań, warto, by zaszczepił je jak najszybciej, bo ilość zachorowań w Europie wzrosła. W Polsce nadal jest ich niewiele, jednak nie żyjemy w próżni. Gdy - jak w przypadku naszej pacjentki - zakażone za granicą niezaszczepione polskie dziecko wraca do kraju w fazie zakaźności, powstaje zagrożenie zakażenia innych niezaszczepionych dzieci: tych, których rodzice świadomie nie szczepią, tych, które są za małe na szczepienia oraz tych,...

Mimo ponad 40 lat szczepień dzieci w Polsce, odra nie dała za wygraną i dzięki ruchom antyszczepionkowym znowu jest poważnym problemem . Chorują dzieci, dorośli, a liczby podane przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego budzą realny niepokój. Zobacz najnowsze dane! Ponad 1000 zachorowań Tylko w pierwszej połowie 2019 roku odnotowano w Polsce 1 tys. 44 przypadki odry . Ale może być ich więcej, bo zgłaszają się kolejni chorzy - alarmuje Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - Państwowy Zakład Higieny. Do Głównego Inspektoratu Sanitarnego dotarło 1,3 tys. zgłoszeń. Gorzej było jedynie w 1990 roku, kiedy zachorowało ponad 56 tys. osób , a zmarło 12. Ale to były czasy, gdy nie wprowadzono jeszcze drugiej dawki obowiązkowych szczepień przeciwko odrze, która wyhamowała zachorowania. Wśród chorych jest wielu dorosłych cudzoziemców, ale choruje także coraz więcej dzieci, których rodzice nie chcą zaszczepić. Odra nadciąga ze Wschodu Ministerstwo Zdrowia tłumaczy, że mamy do czynienia z tzw. odrą przywleczoną . – To choroba od osób, najczęściej spoza granicy Polski, które nie były szczepione i przywiozły ze sobą szczepy wirusa – tłumaczył w maju szef resortu Łukasz Szumowski. Problemem są osoby przybywające z Ukrainy w poszukiwaniu pracy. U naszego wschodniego sąsiada skala zachorowań jest olbrzymia - w ubiegłym roku chorowało ponad 54 tys. osób. W następstwie komplikacji chorobowych zmarło kilkanaście osób, w tym dzieci. Średnio co tydzień notuje się mniej więcej 2 tys. nowych przypadków. Pomimo tego, że szczepionki przeciw odrze są w tym kraju bezpłatne, niewiele osób szczepi się. Jeszcze 10 lat temu na odrę szczepiło się 95 proc. małych Ukraińców, w 2016 roku zrealizowano zaledwie 31 proc. planowanych szczepień sześciolatków. Odra, czyli jedna z najbardziej zakaźnych chorób Od jednego chorego zaraża się od kilku...