Natasza Urbańska otwiera mi drzwi z córką na rękach. Kalinka właśnie skończyła miesiąc. Zawinięta w biały kocyk spokojnie leży w objęciach mamy. Kiedy się nad nią nachylam, szeroko otwiera niebieskie oczy. Natasza śmieje się, że już może przyszedł ten czas, kiedy jej dziecko widzi nad sobą twarze, a nie jedynie ciemne plamy. Dzień wcześniej obie przyjechały do mokotowskiego mieszkania Józefowiczów.
Pierwsze tygodnie po narodzinach małej cała trójka spędziła w domu na wsi. Teraz Janusz Józefowicz już rozpoczął spektakle w teatrze Buffo i nie wyobrażał sobie, że nie będzie mógł kąpać co wieczór córki. Nie było więc wyjścia, trzeba było wrócić do miasta. Teraz to ponad stumetrowe mieszkanie wydaje się małe w porównaniu z tamtym ogromnym zabytkowym dworkiem. Natasza dobrze się tu czuje. Sama urządzała każdy z pokoi. W salonie siadamy przy ścianie z okien. Natasza zapala lampki, jest przytulnie i spokojnie. Na ziemi leży ukochany pies domowników – Pola. W kuchni krząta się pani Natasza, niania Kalinki. Jest teraz z Józefowiczami cały czas. Janusz śmieje się, że raptem stał się rodzynkiem. „Mam teraz dwie Natasze, Kalinkę i Polę. Żyć nie umierać”, mówi. Do domu wpadł tylko na chwilę, na obiad. Zaraz ma próbę w teatrze. Całuje żonę na pożegnanie, przytula córkę i mówi do niej miękkim głosem: „Trzymaj się, mała”. Natasza puszcza do mnie oko: „Kalina do nikogo tak się nie uśmiecha jak do ojca. To dla niego zarezerwowane są najładniejsze minki”. Po wyjściu taty mała zaczyna się kręcić, popłakiwać. Trzeba ją położyć spać. Ułożona w łóżeczku cichnie natychmiast. Zamyka oczy. Zasypia w ciągu kilku minut.
Zobacz pierwsze zdjęcia Nataszy Urbańskiej i Janusza Józefowicza z maleńką córeczką dla magazynu Viva! >>
– Urodził Wam się anioł nie dziecko.
Natasza Urbańska: To prawda, sami jesteśmy zszokowani. Byłam pewna, że Kalina będzie płakała całe noce, a ja będę nieprzytomna ze zmęczenia. Wyobraź sobie, że niedawno położyliśmy ją spać o 23., po ostatnim karmieniu. Następnego dnia mała wstała o 9. rano. Spała 10 godzin bez przerwy!
– Natasza, jesteś wielką szczęściarą. W ciąży chodziłaś wzorcowo. Niewiele przytyłaś i pamiętam, że jeszcze w dziewiątym miesiącu biegałaś po sklepach. Chyba jesteś urodzona do roli matki.
Natasza Urbańska: Ale pamiętasz, jak bardzo się bałam macierzyństwa? Zupełnie nie wiedziałam, jak to będzie, jak zniosę poród i co będzie, gdy już z dzieckiem wyjdę ze szpitala. To była wielka niewiadoma. Tej chwili, kiedy położna położyła mi nowo narodzoną Kalinkę na piersiach, nie zapomnę nigdy.
– Janusz był przy porodzie?
Natasza Urbańska: Tak, i to było zupełnie niespodziewane. Najpierw przecież ustaliliśmy, że będę rodzić sama. Byłam przekonana, że mężczyzna nie powinien w tym uczestniczyć. Mało tego, nie zgadzałam się ze swoimi koleżankami, które opowiadały mi, że to wspaniale, kiedy mąż jest obok. Całą ciążę tłumaczyłam Januszowi, że najlepiej będzie, jeśli on będzie czekał pod drzwiami sali porodowej i zostanie zaproszony do środka, kiedy już będzie po wszystkim. A potem zmieniłam zdanie.
Mama
10 lutego 2009
Kalinka urodziła się 12 grudnia o 9.00 rano. I ich świat się zmienił.
Polecamy
Porady