Czas wakacji i upałów sprzyja chęci ochłodzenia się w wodzie – w morzu, na pływalni, w domowym basenie. Należy jednak pamiętać, że koło ratunkowe nie daje dziecku 100 proc. ochrony w wodzie – ciągle trzeba mieć je pod opieką i obserwować, czy nie dzieje się nic złego. Przykładem, że może dojść do niespodziewanej i bardzo niebezpiecznej sytuacji, jest film udostępniony na TikToku przez jedną z mam.
Tiktokerka Kourtnee Hopkins udostępniła nagranie, na którym z pozoru nie dzieje się nic dziwnego. W upalny dzień cała rodzina przebywa na dworze, bawiąc się w dmuchanym basenie. Beztroską zabawę trójki maluchów przerywa niespodziewane zdarzenie – maluszek, który pływa w kole ratunkowym, przewraca się i wpada do wody. Jego mama natychmiast reaguje i rzuca się na pomoc dziecku.
Tiktokerka dodała do filmu opis – poinformowała w nim, że przekonała maluszka, że woda nadal jest w porządku, a więc nie będzie się jej bał w przyszłości. Mama po raz kolejny ostrzegła również, by rodzic zawsze „był na straży”.
@motherofbunnybutt Yes he is okay! I showed him the water is still okay so he won’t fear it. Be always on the watch!!! #poolsafety #mommyboy💙 ♬ Pool Party - Duo Dynamic
Pod nagraniem pojawiło się sporo pozytywnych komentarzy – internauci docenili tak szybką reakcję mamy dziecka. Znalazły się jednak też osoby, które skrytykowały kobietę: „Właśnie ktoś mi powiedział, że moje dzieci powinny zostać mi zabrane za moje nieodpowiedzialne zachowanie” – napisała Kourtnee Hopkins.
Ta sytuacja skończyła się szczęśliwie, jednak powinna być przestrogą dla wszystkich rodziców. Przede wszystkim nie należy zostawiać dzieci w basenie (nawet niewielkim) bez opieki osoby dorosłej. Nie można również pozwolić, by maluch bez nadzoru pływał sobie w kole ratunkowym – jedynie z pozoru jest ono bezpieczne. Wystarczy kilka silnych i gwałtownych ruchów dziecka, by przewrócić dmuchane koło, a w konsekwencji wpaść do wody już bez żadnej asekuracji.
Źródło: TikTok/@motherofbunnybutt
Piszemy też o:
Alarmująca wiadomość brzmiała: na Zalewie Rybnickim wywróciło się 6 łódek, w wyniku czego 13 osób znalazło się w wodzie. Byli to między innymi harcerze z ZHP. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Jak podała do wiadomości policja, pierwszy na pomoc dzieciom rzucił się funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego z Katowic, który akurat przejeżdżał w pobliżu na rowerze. Skończyło się na strachu i wyziębieniu Wypadek miał miejsce podczas spływu kajakowego. Do wody, ok. 100 metrów od brzegu, wpadły dzieci w wieku 10-13 lat . Na szczęście wszystkie ubrane były w kamizelki ratunkowe. W akcji udział brało kilka zastępów straży pożarnej ze specjalnej grupy wodno-nurkowej z Bytomia, patrole policji i lotnicze pogotowie ratunkowe. Wszystkie dzieci udało się wyciągnąć na brzeg, zanim jeszcze straż pożarna dotarła na miejsce. „Dzieci, które wpadły do wody, trochę się wyziębiły, ale wszystkie są bezpieczne” – powiedział w dniu wypadku w rozmowie z dziennikarzem TVN mł. bryg. Bogusław Łabędzki z rybnickiej komendy PSP. Źródło: tvn24.pl Piszemy też o: Dramat w szpitalu – ciężarna mogla się wykrwawić Nowe informacje o stanie zdrowia synka Joanny Opozdy Za ulotki do więzienia! Nowa inicjatywa Kai Godek
Dramat rozegrał się w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk. Rodzina malutkiej Giulii spędzała tam urlop. Po wypadku do zrozpaczonych rodziców natychmiast dołączyli krewni z Włoch. Dziecko wypadło z rąk ojca i spadło z balkonu Na razie wiadomo jedynie tyle, że ojciec dziewczynki stał na hotelowym balkonie z córką na rękach. Dziecko w jakiś sposób wyślizgnęło się z jego uścisku i spadło z balkonu na ziemię. Niestety, nic nie dało się zrobić, Giulia Maiano zginęła na miejscu. Miała zaledwie 13 miesięcy. Policja prowadzi dochodzenie, by wyjaśnić przyczyny wypadku. O tragedii poinformował Sandro Marinelli, burmistrz Pianelli w prowincji Pescara we Włoszech, z której pochodziła Giulia. Cała społeczność regionu jest bardzo poruszona śmiercią dziewczynki, jej rodzina jest tam znana i szanowana. Sono in corso le indagini da parte delle autorità egiziane. La bimba è morta sul colpo, dopo il tragico volo. Il rientro della famiglia e della salma in Italia dovrebbe avvenire nei prossimi giorni #incidente #Egitto https://t.co/4fh8AfyEjw — RaiNews (@RaiNews) May 21, 2022 Kilka lat temu głośno było o podobnym dramacie – półtoraroczna dziewczynka wypadła z rąk dziadka przez okno statku wycieczkowego. Zmarła. Nieustannie też dochodzi do wypadków, gdy małe dzieci wypadają z okien swoich domów . Wystarczy tylko chwila nieuwagi! To bardzo ważne, by rozsądnie korzystać z balkonów, będąc z dziećmi. Maluszki potrafią być bardzo ruchliwe, mogą się wychylać i gwałtownie zmieniać pozycje. Nigdy nie podchodź z małym dzieckiem na rękach do barierki balkonu czy innego miejsca znajdującego się na wysokości. Źródło: TVN24.pl Piszemy też o: Pijana matka prowadziła wózek z dzieckiem Myślała, że mieszka wśród życzliwych ludzi 7-latka zginęła na własnym podwórku
Do wypadku doszło w niedzielę 14 maja i był to tylko jeden z przypadków, w których interweniować musiał GOPR. Tym razem spod Szpiglasowej Przełęczy (między Pięcioma Stawami a Morskim Okiem) zsunęły się cztery osoby. Wędrowały w tzw. raczkach, czyli małych metalowych kolcach zakładanych na podeszwę butów przed obcasem. Cała czwórka po kilkusetmetrowym „zjeździe” zatrzymała się na głazach. Wystarczyła chwila nieuwagi Rodzice z dwiema nastoletnimi córkami wędrowali na Szpiglasową Przełęcz. W pewnym momencie matka z jedną z córek poślizgnęły się i zaczęły z dużą prędkością zsuwać się ośnieżonym zboczem, podcinając wędrująca niżej drugą dziewczynkę. Ojciec rzucił się na pomoc, ale sam także zaczął spadać. Cała czwórka nie była w stanie powstrzymać upadku, aż na ich drodze znalazły się wystające spod śniegu skały. Trzy osoby musiały zostać przetransportowane helikopterem do szpitala . I tak mogą mówić o szczęściu, bo przeżyły, co nie było takie oczywiste. Upadek zakończony na skałach może skończyć się tragicznie. Raczki to za mało „Raczki na zaśnieżonych szlakach to ostatnio prawdziwa plaga. W górach warunki są zimowo-wczesnowiosenne i użycie raków i czekana, a przede wszystkim umiejętność ich używania, jest absolutnie konieczna. Obserwujemy coraz więcej turystów używających raczków zamiast raków – nie wiem, czy przez pomyłkę, czy z jakiegoś innego powodu, ale używanie tych raczków na stromym śniegu, to w ostatnim czasie najczęstszy dostawca ofiar gór” – skomentował zdarzenie ratownik TOPR Piotr Konopka. Brak odpowiedniego przygotowania to najczęstszy błąd turystów. Niedawno z Rysów spadł turysta, który na wędrówkę wysokogórską w zimowych jeszcze warunkach wybrał się w butach do biegania . Z kolei z Granatów ewakuować trzeba było turystkę w krótkich spodniach...
