
Wcieliła się w rolę telewizyjnej Superniani i dzięki temu jest znana w całym kraju. Napisała kilka książek, prowadzi kolejne programy w telewizji. Dorotę Zawadzką, świetną psycholożkę, zapytaliśmy o to, co naprawdę jest ważne w wychowaniu dzieci.
Wszyscy chcemy, żeby nasze dzieci były grzeczne. Grzeczne, czyli… jakie?
Każdy rodzic widzi to inaczej i czego innego wymaga. Dla wielu ludzi grzeczne dziecko równa się dziecko posłuszne, ciche, niesprawiające problemów. Takie, które spokojnie siedzi, nie przeszkadza, niczego nie chce, nie ma własnego zdania. Dla mnie tak pojmowana grzeczność to zaprzeczenie dzieciństwa.
Dlaczego?
Bo taki spokój nie jest dla dziecka stanem normalnym. Takie wyjątkowo grzeczne dzieci nie sprawiają dorosłym kłopotów, ale same mają naprawdę duży problem: boją się ludzi, życia, samodzielności, rówieśników. To niedobrze, gdy człowiek rośnie w przekonaniu, że świat jest zły albo niebezpieczny.
Więc co w takim razie robić? Pozwalać dziecku na wszystko?
Nie! Jednak zabierając się do wychowywania dziecka, musimy wiedzieć, do czego zmierzamy. Myśleć nie tylko o tym, co się dzieje tu i teraz (uff: siedzi cicho i pokornie robi, co mu się każe), ale o tym, jakim człowiekiem ma być w przyszłości (czy na pewno chcielibyśmy, żeby nadal takie było?). Dziecko musi biegać, dotykać, eksperymentować, buntować się, czasem nawet wkładać głowę między barierki. Dzięki temu uczy się świata, poznaje swoje możliwości, gromadzi wiedzę, jednym słowem – rozwija się. Nie zrobi tego, siedząc cicho w kącie i udając, że go nie ma. Dla mnie grzeczne dziecko to takie, które bada świat, eksperymentuje, ma swoje zdanie, jest samodzielne, ale jednocześnie stosuje się do obowiązujących zasad.
Przeczytaj: Wychowanie bezstresowe - czy wychować bezstresowo:?
Czy to w ogóle da się pogodzić?
Oczywiście, że tak, pod warunkiem że dziecko tych zasad nauczymy i że powiemy mu (i będziemy to powtarzać do skutku), co jest dobre, a co złe. Ono się przecież nie rodzi z tą wiedzą. Musi nauczyć się, że są sprawy, w których nie ma negocjacji. Że nie można nikogo bić ani obrażać. Że nie wolno wybiegać na ulicę. Że trzeba po sobie sprzątać. I tak dalej. Ale nie może być tak, że zabronione jest prawie wszystko.
Jak uczyć zasad?
Przede wszystkim konsekwentnie. Nie może być tak, że inne reguły obowiązują w domu, a inne poza nim. Jeśli przestrzegamy jakiejś zasady, powinniśmy przestrzegać jej zawsze. Czytałam kiedyś o arystokracie, który w środku dżungli rozkładał stolik, włączał muzykę i dopiero wtedy zasiadał do posiłku. Uważam, że właśnie tak powinno być. Jeśli nie wolno trzymać nóg na stole, to nie wolno robić tego i u cioci na imieninach, i we własnych czterech ścianach. Jeśli nie wolno kłamać, nie wolno i w małych, i w dużych sprawach. Kradzież jest złem zawsze, niezależnie od tego, czy chodzi o dużą, czy o małą rzecz. To nie dla wszystkich jest oczywiste. Pracowałam z mamą, której synowie ubliżali i podnosili na nią rękę. Chłopcy buntowali się, nie zamierzali przestać. I ona powiedziała mi: „Wiesz co? Trudno, może niech to robią, byle nie przy ludziach”. Tak nie można!
Polecamy także: Wyznaczanie granic - dlaczego trzeba czasem powiedzieć dziecku „nie"