Dziecko Geauga: makabryczna zbrodnia rozwiązana po prawie 30 latach

Dziecko znalazło się pod opieką policji, która zaczęła poszukiwania jego opiekunów. Na szczęście szybko udało się ustalić, gdzie przebywa matka dziewczynki. Kobieta była bardzo zdenerwowana. Gdy funkcjonariusze pokazali jej zdjęcie płaczącego dziecka, natychmiast rozpoznała na nim swoją córkę. Tym razem skończyło się dobrze Zgłoszenie o zapłakanej 5-latce szukającej mamy wpłynęło do policji od jednej z zaniepokojonych mieszkanek miasta. Zaopiekowała się dzieckiem do czasu przyjazdu patrolu. „Gdy dziewczynka zobaczyła mamę, od razu do niej podbiegła i wpadła w jej ramiona. Chociaż tym razem wszystko skończyło się szczęśliwie, to niewiele brakowało, aby doszło do tragedii” – poinformowała mł. asp. Aleksandra Pieprzycka z KPP w Środzie Śląskiej. Film z tego zdarzenia udostępniła dolnośląska policja. fot. screen dolnośląska policja Policja apeluje do rodziców i opiekunów o czujność. Kilkuletnie dziecko nie jest świadome zagrożeń czyhających na nie w mieście, dlatego nie wolno go stracić z oczu nawet na moment. Odpowiedzialność za dziecko i jego bezpieczeństwo w całości spoczywają na rodzicach lub opiekunach. Źródło: sroda-slaskapolicja.gov.pl.pl Piszemy też o: Ciężarna umierała w męczarniach. Lekarka usłyszała wyrok Skazany za pedofilię pediatra nadal leczy Poruszające zdjęcie z Buczy. Chłopiec na grobie mamy

W niedzielę (03.02.2022 r.) w Czerwonce pod Suwałkami mogło dojść do prawdziwej tragedii. Mama rocznego Aleksandra była w drodze do szpitala, gdy poprosiła o pomoc policjantów – by jak najszybciej dostać się do placówki. Okazało się, że jej synek prawdopodobnie połknął trującą roślinę. Maluch potrzebował opieki lekarskiej i natychmiastowej interwencji. Akcja ratunkowa rocznego Aleksandra Policjanci stanęli na wysokości zadania, rozpoczęli pilotaż samochodu roztrzęsionej matki i chłopca. Dziecko już po 10 minutach znalazło się w szpitalu. Lekarze przekazali, że rośliną połkniętą przez rocznego Aleksandra był zamiokulkas. Chłopczyk odczuwał pieczenie w jamie ustnej, wystąpił też u niego ślinotok. „Gdyby połknął większą ilość, mogłoby dojść do uszkodzenia żołądka, czy też utraty przytomności” – powiedział w rozmowie z TVN24 lekarz z suwalskiego szpitala. Co robić, gdy dziecko ma styczność z tą trującą rośliną? UWAGA : Zamiokulkas zamiolistny jest popularną rośliną doniczkową. Naturalnie występuje w Afryce. Ma on długie, ciemnozielone łodygi, które są porośnięte lśniącymi liśćmi. Jego ogonki liściowe są zgrubiałe u nasady, która pokryta jest brązowozielonymi plamkami i prążkami.  Roślina ta jest szczególnie niebezpieczna dla zwierząt i małych dzieci. Jeśli masz w domu zamiokulkasa – koniecznie trzymaj go poza zasięgiem dziecka , np. na kwietnikach, wysokich szafkach. Jeśli dziecko jest starsze – wytłumacz mu, jak niebezpieczna jest ta roślina. Zjedzenie nawet małego fragmentu rośliny może skończyć się tragicznie. Objawami zatrucia są między innymi wymioty i biegunka. Może także dojść do reakcji alergicznej, następnie obrzęku górnych dróg oddechowych i duszności. Co zrobić, gdy dziecko miało styczność z tą rośliną? Sprawdź, czy w jamie ustnej dziecka znajduje się kawałek rośliny i jeśli to...

Wojna w Ukrainie otwiera oczy na wiele rzeczy: począwszy od świata polityki, a skończywszy na życiu społecznym. Skłania też do zastanowienia się nad różnymi stereotypami, a czasem do tych refleksji popycha nas nasze własne dziecko… Moja przyjaciółka została ostatnio zaskoczona pytaniem swojej 6-letniej córki, dlaczego to tatusiowie zostali na wojnie, a mamy wyjechały z dziećmi. Pytanie uzasadnione, zważywszy na fakt, że przyjaciółka naprawdę dokłada starań, by jej córki wyrosły w przekonaniu, że kobiety i mężczyźni są sobie równi. No i jak to w takim razie jest? Jesteśmy równi czy jednak są granice tej równości? To zależy, z której strony na to spojrzeć. Czy jesteśmy sobie równi biologicznie, czy jesteśmy sobie równi społecznie? To dwa różne pytania. Nie ma co się oszukiwać, biologicznie się różnimy: mężczyźni są statystycznie silniejsi i wyżsi – a to cechy przydatne na wojnie, bo mogą np. udźwignąć więcej broni czy szybciej uciekać. Oczywiście są też silne i wysokie kobiety, ale procentowo jest ich mniej. Ktoś może więc zapytać: czy my nie przesadziliśmy z tym równouprawnieniem? A może jednak skoro się różnimy, to do innych rzeczy zostaliśmy stworzeni? Nie przesadziliśmy. Bo w równouprawnieniu nie chodzi o to, żeby nie dostrzegać różnic, ale dać takie samo prawo wszystkim. Czyli w przypadku wojny dać prawo kobiecie do zostania na miejscu i walki z wrogiem. To nawet się dzieje, bo przecież są kobiety, które stają się żołnierkami i walczą w Ukrainie. Ale w sytuacji, gdy mają dzieci, raczej tak nie jest – to one, nie ojcowie, wyjeżdżają z dziećmi z kraju. To prawda, ale tu znów dotykamy uwarunkowań biologicznych, bo może wyjeżdżające matki małych dzieci karmią je piersią, zatem naturalną konsekwencją jest fakt, że to one opuszczają kraj z dzieckiem. Oczywiście idealnym rozwiązaniem byłoby pozostawienie rodzicom decyzji o tym,...