
Przytulna willa na warszawskim Mokotowie. W kuchni gotuje się obiad. W pokoju, w którym za chwilę urodzi się dziecko, stoją: wielkie łóżko z poduszkami, kołyska i wanna. Cicho i spokojnie. Jedynymi sprzętami wiążącymi to domowe ciepło ze szpitalną porodówką są aparat KTG, UDT i worek sako. Jesteśmy w pierwszym w Polsce Domu Narodzin (sprawdź: dom narodzin – sale porodowe jak ze snu). Jego założycielka, położna Katarzyna Grzybowska, nie przeszkadza rodzącej parze, zagląda do nich, kiedy ją poproszą lub gdy musi. – Rodzice powinni poczuć, że urodzili sami. Dobra położna nie może w tym przeszkadzać – mówi.
Irena Chołuj zaraz wyjedzie, by pomóc przyjść na świat kolejnemu dziecku. Upewni się jeszcze, czy w torbie ma wszystko, czego będzie potrzebowała. Na porody domowe zdecydowała się po 25 latach pracy w szpitalu. Wspomina, że pracując tam, często dyrygowała rodzącymi, ale odkąd zaczęła w domach przyjmować dzieci na świat, zmieniła podejście. Mówi mamie, co ma robić, kiedy ona tego potrzebuje. I tak już od 18 lat.
Magdalena Witkiewicz, położna ze szpitala św. Zofii w Warszawie, jest po wieczornym obchodzie. Pracuje tu od 10 lat. Lubi to miejsce, bo tu położne mają dobre podejście do rodzących. – Staram się pomóc kobietom, by w szpitalu czuły się bezpiecznie – mówi. Choć przyznaje, że często ma wyrzuty sumienia, gdy za mało czasu poświęca rodzącej mamie, bo musi zająć się tymi, które już mają dzieci. – Może dlatego wiele kobiet jest rozczarowanych rolą położnych – dodaje.
Zobacz też: poród z punktu widzenia dziecka
Położna – w Polsce i zagranicą
Położna w Polsce kojarzy się tylko z porodem. Na Zachodzie natomiast towarzyszy kobiecie od dojrzewania aż do starości. W Holandii np. położne mają zajęcia z dziewczynkami już w przedszkolu. Poza przyjmowaniem porodów opiekują się również kobietami przez całą ciążę. Nie wyklucza to wizyt u ginekologa, który robi USG (zobacz, jak wygląda badanie USG w ciąży), sprawdza wyniki badań. W szpitalu rodzą jednak tylko te przyszłe mamy, które mają problemy.
– U nas kobieta ciągle styka się z kimś innym. Ciążę prowadzi lekarz, a poród położna. Stąd anonimowość i brak poczucia bezpieczeństwa – mówi Magdalena Witkiewicz. Choć rola położnej jest znacząca, nikt nie neguje zadań lekarza. Jest potrzebny zawsze, gdy dzieje się coś niepokojącego i to on podejmuje wtedy odpowiednie decyzje. – Tylko że – zauważa Irena Chołuj – czasami obecność lekarza narzuca potrzebę skrócenia porodu. I dodaje: – Bywa i tak, że jedna ingerencja lekarska wydłuża poród lub powoduje konieczność kolejnej.
Zobacz też: co będzie się działo w czasie porodu – 3 ważne okresy
Przeżyć poród świadomie
Magdalena Witkiewicz od 10 lat pracuje w tym samym warszawskim szpitalu – św. Zofii. Każdy poród przypomina wędrówkę wąskimi i niebezpiecznymi szlakami górskimi. I tu, i tu – wydzielają się podobne hormony. Jest lęk, wysiłek fizyczny, zmęczenie i czasami zniechęcenie. Jednak ważny jest rezultat: w górach zdobyty szczyt pozwala podziwiać piękne widoki, podczas porodu – kobieta w ramionach tuli swoje maleństwo. Jednak smak szczytu zależy od tego, jak się go zdobywało, no bo przecież na górę można wjechać, a i poród można przeżyć byle jak, byle mieć za sobą.
Zobacz też: dlaczego warto rodzić naturalnie – 5 powodów
Będziemy rodzić inaczej, czyli poród w domu narodzin
Katarzyna Grzybowska przez 20 lat pracy w szpitalach widziała, że porody odbywały się tam mechanicznie. Tak, by było szybciej, bo za chwilę następny. Położne zwykle zarządzały porodem, nie pozwalając kobiecie wybierać tego, co dla niej najlepsze. Nie podobało jej się to, podobnie jak szpitalna anonimowość. Ani to, że trzy i pół roku temu, zaraz po narodzinach syna, zabrano jej go i przyniesiono dopiero później.
– W szpitalu traktuje się poród jak punkt kulminacyjny, a to tylko etap w stawaniu się mamą. Ważne jest, aby kobieta mogła nacieszyć się maluszkiem zaraz po narodzinach – mówi. Wymyśliła więc inne miejsce: Dom Narodzin.
Irena Chołuj nigdy nie planowała przyjmowania porodów w domu. Mało tego, kiedy po raz pierwszy poproszono ją o to, sądziła, że się przesłyszała. Pracowała jako położna w szpitalu i tam też urodziła swoje dzieci. Ale udzielała porad także w małżeńskiej poradni przykościelnej.
– Pewnego dnia jedno z małżeństw zapytało, czy przyjmę poród w domu. Opowiedzieli mi o fatalnych doświadczeniach z pierwszego porodu. Zaproponowałam, by rodzili w szpitalu, obiecywałam pomoc. Nie chcieli. Ale najdziwniejsze było to, że oni dopiero planowali kolejną ciążę – wspomina Irena Chołuj. Rodzice ci postanowili, że zdecydują się na dziecko, jeśli znajdą kogoś, kto pomoże im urodzić w domu (sprawdź, czy poród w domu jest bezpieczny). Brzmiało to jak żart.
– Potem przez całą ciążę zachęcałam ich do porodu w szpitalu. Jednak miesiąc przed terminem zgodziłam się. Dziecko urodziło się w domu w absolutnej ciszy, przy małej lampce. W pokoju na piętrze spało starsze dziecko. Nigdy nie zapomnę widoku tej przytulonej do siebie, spokojnej pary – przyznaje.
Zobacz też: jak długo będziesz rodzić, czyli ile trwa poród